Po długich i nieudanych próbach umówienia się z Kamilem na rower nastał ten moment.
Zabrałem Tomka i ruszyliśmy, Pod wieczór w zachodzącym słońcu z odkręcającą się korbą.
Ale przecież takie pierdoły nie popsują jazdy. Nie nam. No i pykło 52km. No i było fajni
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz